wtorek, 27 stycznia 2009

Płacze dzidziuś

Śniło mi się dzisiaj, że mamy z Łukaszem dzieci – i to od razu trójkę! Chyba były w różnym wieku, ale takie jeszcze malutkie – około 2 – 3 lat. Jedno dziecko – chłopczyk chciał napić się mleczka. Poza tym dzieciaki się bawiły. A ja usilnie starałam się znaleźć w szafie cokolwiek w czym mogłabym pójść do pracy, przy czym nie dość, że mi się spieszyło to jeszcze stanęłam przed dotkliwym problemem każdej kobiety spoglądającej w czeluść swojej szafy – nie miałam się w co ubrać! We śnie jednak główna rolę grały dzieci. Nawet ładne były, zwłaszcza przyjrzałam się temu chłopcu, co chciał mleczka. Poza tym była dziewczynka i chyba drugi chłopiec.
Było to jeden z nielicznych snów, jaki rano po przebudzeniu pamiętałam i nawet zapamiętałam go po tym, jak już oprzytomniałam. Chyba dlatego, że tych dzieciaków tyle w nim było ! Trójki to raczej nie planujemy. Dwójka - to co innego.
Jak na razie nie mamy ani jednego dziecka własnego, czasem tylko bratanicę na dochodne. Ale Amelka ma już 6 lat i to już jest bardziej mała dziewczynka, a nie takie znowu małe dziecko.
W pracy Jola powiedziała mi, że w dzisiaj w USA urodziły się… ośmioraczki ! Na razie wszystkie się trzymają i żyją, ale lekarze obserwują je przez najbliższe dni.
Ośmioraczki…! To dopiero rodzice zafundowali sobie rodzinę! Ciekawe czy mieli wcześniej jakieś dzieci. Musieli być zdumieni, kiedy w czasie ciąży okazało się, że za jednym zamachem będą mieli ośmioro dzieci! Mam nadzieję, że ludzi ich jakoś będą wspierać i im pomogą, bo takie duże powiększenie rodziny w ciągu jednego roku, to jednak jest nie lada wyzwanie! Poprzednim rodzicom ośmioraczków z 1998 roku ludzie pomagali.

Mieszkanie nad naszym zajmuje rodzina z dziećmi. Bardzo żywotnymi dziećmi, które całe dnie szaleją, hałasują, biegają i generalnie robią nieustanny HappyFeet-Tupot-Małych-Stóp! Zupełnie, jakby tych stóp było całe stado! Najdziwniejsze jest to bieganie – są dni, kiedy te dzieci nie chodzą normalnie, tylko latają po mieszkaniu w tą i powrotem i tłuką piętami w podłogę. Czasami mamy już ich serdecznie dość. Zwłaszcza, jak zaczynają szaleć o godzinie 7mej rano w soboty. Rodzice najwidoczniej dostosowali swój tryb życia do potomstwa, bo potrafią o 8 rano w soboty odkurzać! A ja wtedy śpię smacznie, nadrabiając braki snu z całego tygodnia. W każdym razie tupanie dzieci bywa denerwujące i czasem daje się we znaki.


Na początku myśleliśmy, że musi to być co najmniej trójka chłopaków, skoro tak biegają i wrzeszczą, ale potem ze zdumieniem zorientowaliśmy się, że dzieci jest tylko dwoje i to w dodatku młodszy chłopiec i starsza dziewczynka. To skąd tyle hałasu!? Mnie dziwi najbardziej, jak rodzice wytrzymują ten harmider? Rozumiem, że dzieci bawiąc się wydają różne dźwięki, stukają zabawkami, śmieją się itd., ale doprawdy aż TAK nie muszą wariować!
Od czasu do czasu ten młodszy chłopiec biega, biega i się w końcu wywali. Najpierw zapada cisza, a potem zaczyna płakać. Ja wtedy wzdycham i myślę sobie, że w zasadzie to dobrze mu tak, może teraz ktoś mu przemówi do rozsądku i nauczy dla odmiany chodzić! A Łukasz w tym samym czasie mówi z żałością w głosie : „Płacze dzidziuś". Wtedy mi przez głowę przemyka małe stadko wyrzutów sumienia, że zamiast pożałować dzieciaka, to jestem taka bezduszna, ale kiedy tylko brzdąc z góry zapomni i stłuczonych kolanach i łokciach – zaczyna znów tupać i wtedy moje wyrzuty sumienia znikają.



Kolega w pracy wymyślił mi ksywkę „cichy zabójca". Nie mam pojęcia dlaczego, bo praca jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie moje nerwy mają się dobrze i nie ponosi mnie złość, nie wkurzam się i zachowuję raczej spokojnie. Skąd Puczo wymyślił taką ksywkę? Ja nie wiem, a on nie potrafi powiedzieć nic innego niż: „Bo ty to jesteś taki cichy zabójca, tak niby siedzisz cichutko za tym komputerem, ale jak się wkurzysz to trzeba się bać". Hmm… kiedy te dzieci biegają mi nad głową, a po mojej głowie biegają bezduszne myśli, wtedy nachodzi mnie refleksja, że Puczo jest chyba przenikliwym facetem…. :)

Brak komentarzy: