poniedziałek, 19 stycznia 2009

Kulturalna sobota z przebojami

W sobotnie popołudnie wybraliśmy się całą grupą do teatru.
Od czasu do czasu nachodzi nas nieodparta ochota na ukulturalnienie się i organizujemy wtedy wyjście do teatru. Tym razem wybór padł na sztukę Szekspira, "Wszystko dobre, co się dobrze kończy".
Sztukę wybrała koleżanka, która pewnego dnia stwierdziła, że słyszała, że jest fajna sztuka w repertuarze lubelskiego teatru, która ma tytuł... chyba... "Życie jest piękne" albo "Wszystko będzie dobrze"... ?? Jakoś tak... Jechaliśmy wtedy w samochodzie z Łukaszem i Agatą. Tytuł zabrzmiał znajomo, ale może niekoniecznie pasował nam do sztuki. Na pewno był film "Zycie jest piękne"... ale sztuka ? Przez dłuższą chwilę wszyscy usilnie próbowaliśmy skojarzyć co to za sztuka ? Niby coś takiego jakby znajomego grają, ale niekoniecznie coś o konkretnie takim tytule... Przez moment w samochodzie panowała cisza, niemal słychać było wytężona prace naszych głów i nagle oświeciło mnie, że to chyba chodzi o Szekspira "Wszystko dobre, co się dobrze kończy"!
Śmieliśmy się serdecznie z tego, jak Marzenka świetnie zapamiętała tytuł sztuki ! Więc jeszcze zanim zabraliśmy się do organizowania - już było śmiesznie.
I całe przedsięwzięcie okazało się bardzo zabawne :)
Zaczęło się dziać jeszcze przed spektaklem.
Ponieważ miałam wszystkie bilety, więc czekaliśmy na znajomych w holu i rozdawaliśmy im kolejno bilety. Po trzecim dzwonku okazało się, że zostałam z 4 wolnymi biletami, bo ich właściciele się spóźniali ! Zadzwoniłam do nich - jedna para w drodze, druga para nie odbiera telefonu wcale. No ale - dorośli ludzie przecież, wiedzą doskonale, że nie można się spóźnić, bo po rozpoczęciu przedstawienia już na widownię nie wpuszczają, więc byłam dosyć spokojna. Już kilka wyjść zorganizowaliśmy i - jak do tej pory - nigdy nikt się nie spóźnił. W lubelskim teatrze Osterwy pracują bardzo mili ludzie, za każdym razem, jak organizuję wyjście do teatru, jestem pod wrażeniem przemiłej obsługi i wysokiego poziomu kultury. Pani bileterka stwierdziła, że ponieważ musimy już wchodzić, ona weźmie bilety i wpuści spóźnialskich - zapewne na balkon, a potem przesiądą się na swoje miejsca, ale to już w przerwie.
Siedliśmy na widowni. Pomyślałam, że dam znać spóźnialskim, gdzie zostawiłam ich bilety. Dzwonię do jednych spóźnialskich - okazuje się, że są już niedaleko. Dzwonię do drugich, tym razem koleżanka odebrała, więc mówię do niej ściszonym głosem : "Madziu, bilety dla was ma bileterka, my już siedzimy, bo sztuka się zaczyna..." A Magda do mnie "Co??!! Ja ciebie nic nie słyszę!". No masz! Nie mogłam mówić głośniej, właśnie się zaczynał spektakl, więc próbuję jeszcze raz, w wersji uproszczonej "Bilety dla was ma bileterka" szepczę jak najwyraźniej. A Magda do mnie: "Jakie bilety?!!?". W tym momencie to mi już ręce opadły i zachciało się śmiać ! Usłyszałam jeszcze jak Magda mówi do męża, żeby wyłączył silnik samochodu, po czym oznajmiła mi, że zapomniała o teatrze kompletnie i właśnie mają jechać na zakupy !
Koniec końców wyszli z domu z zamiarem pojechania do sklepu - a zamiast tego przyjechali do teatru. Na szczęście z ich synkiem został dziadek, więc mogli spokojnie zabawić dłużej niż na zwykłych zakupach.
Obie spóźnione pary dotarły, ale pierwszą część spektaklu obejrzeli, a raczej wysłuchali z karnego balkoniku, skąd było widać tylko skrawek sceny. Druga część za to zobaczyli już w wersji audio-video.
Samo przedstawienie też okazało się pełne niespodzianek, a pechowo przydarzały się one głównemu bohaterowi. Najpierw w scenie, gdzie wstępował do wojska, odbierając szablę zapomniał tekstu. W efekcie wyrecytował z rozmachem : „ Zrobię co w mojej mocy, aby…." tu się zawahał chwilę, po czym dokończył z odpowiednią intonacją "Zrobię co w mojej mocy!!" Bardzo ładnie z tego wybrnął i w zasadzie to nie zorientowalibyśmy się, że coś mu umknęło, gdyby nie jego zakłopotany uśmiech i półuśmieszki innych aktorów.
A za drugim razem para bohaterów przekomarzała się i szarpała w żartach parą kaleson i nagle… urwał im się kawałek tych gaci ! Ależ było śmiechu ! Najbardziej podobał mi się widok głównego bohatera upychającego pospiesznie urwany kawałek w kieszeni. Publiczność wybuchnęła śmiechem, a aktorzy starając się powstrzymać - aż nie mogli mówić dalej.
Ta scena równie dobrze mogła znaleźć się w scenariuszu. Była komiczna i bardzo udana !
Wyszliśmy z teatru rozbawieni udanym przedstawieniem i naszymi prywatnymi perypetiami :)Poszliśmy ochłonąć po wrażeniach w knajpce przy pizzie i piwie.

Brak komentarzy: