środa, 18 lutego 2009

Wiosenny new-image

Dzisiaj rano poszłam do fryzjera. Umówiłam się z fryzjerką, do której od roku stale chodzę, na niewyobrażalnie wczesną godzinę poranną – na 8,15! Biorąc pod uwagę moją niechęć do wstawania rano i moją samoświadomość, że jest to dla mnie niezwykle trudny wyczyn, który często się nie udaje – było to dosyć nietypowe i powiedziałaby, że nawet ryzykowne posunięcie. Mam jednak ostatnio ambicje pozałatwiać wiele rzeczy przez co albo muszę wcześnie zaczynać pracę, albo załatwiać je przed pracą.
Na dzisiaj wymyśliłam sobie, że - ponieważ zaczynam pracę o 10-tej - więc po wyjściu od fryzjera pójdę się przemeldować i złożyć wniosek o nowy dowód.
Od dłuższego czasu miałam ochotę obciąć sobie włosy na krotko. Trochę tak, jak kiedyś miała Audrey Hepburn – ta fryzura teraz wraca, najpierw wypatrzyłam ją u Rihanny. Potem u jakiejś piosenkarki Paoli Jakiejś-tam - w sobotę u Marzenki włączyliśmy TV – akurat transmitowali eliminacje do Eurowizji i laska miała dokładnie taką fryzurę, jaka mi się podobała. Oglądałam ta Eurowizję zainteresowana tylko tą fryzurą, nawet nie wiem kto wygrał, bo niestety nie jej posiadaczka.
Potem jeszcze wypatrzyłam z taką fryzurą prezenterkę jakiś wiadomości – zdaje się że na TVN, chociaż ja nie wiem, bo nie oglądam tego, tylko zerkam kątem oka, kiedy Łukasz włączy. A że Łukasz ogląda wszystkie wiadomości, informacje i teleekspresy, jak leci od 17 do wieczora, to ja się gubię tym co na którym programie kto prezentuje.
Nie miałam jednak ani jednego zdjęcia takiej fryzury, a w sobotę u rodziców nie miałam czasu na wydrukowanie, bo przecież nasza drukarka stoi nadal nieodłączona i ani Łukasz ani ja nie rwiemy się aby ją wypróbować (Adaś nie czytaj tego :) ) – czekamy aż Adaś się zmiłuje i przyjedzie nam zrobić z tym porządek.
Fryzura jest dla mnie dosyć radykalną odmianą, zdecydowanie są to krótkie włosy i nowy image. Cieszyłam się na ta zmianę i nie mogłam doczekać do tego stopnia, że dzisiaj rano dosyć gładko przeszło wstawanie z łóżka i o 8,10 już ruszałam spod bloku. Miałam nie umyte i kompletnie nie ułożone włosy i tylko lekkie obawy czy aby fryzjerka na pewno będzie i czy nie okaże się, że dzisiaj mnie nie obetnie, a ja będę musiał wracać do domu aby zrobić sobie porządek na głowie we własnym zakresie. Miałam tylko leciutki poślizg w czasie, ale jak się okazało nie ja jedna. W chwili, kiedy już, już miałam ruszać samochodem, jakimś cudem usłyszałam dzwoniący w torebce telefon. Fryzjerka! Odebrałam, a ta mnie pyta, czy byłyśmy umówione na 8,15. Najpierw pomyślałam, że już czeka i może zastanawia się czy dotrę, więc powiedziałam, ze tak i już jestem drodze, dotrę w ciągu kilku minut, a ona na to, że ona nie dotrze! No to mi opadły ręce i już straciłam nadzieję, na zmianę image i nawet zdążyłam już czuć się rozczarowana, kiedy usłyszałam, że mówi dalej, że spóźni się kilka minut, bo utknęła w korku. Byłam tak ucieszona, że nie odwołuje tej wizyty całkiem, a tylko się spóźni, że aż nie powstrzymałam się i odetchnęłam z ulgą po czym radośnie oświadczyłam, że skoro tylko tyle, to dobrze, bo mi się nie będzie spieszyć i spokojnie zaczekam.
Fryzjerka przyszła faktycznie chwilę po mnie, umyła mi włosy i zapytała co robimy. I tu się zaczęły schody, bo bez zdjęcia fryzury okazało się, że nie bardzo umiem jej wytłumaczyć co chcę zrobić! Pokazałam jej zdjęcie Audrey ale nie do końca była to fryzura o jakiej marzyłam, zaczęłam więc ja pytać czy może widziała spikerkę w wiadomościach na TVN bodajże? Nie. No to może oglądała Eurowizję? Też nie. No to już zostało mi tylko ręczne tłumaczenie. Po przejrzeniu dwóch katalogów z fryzurami i wytłumaczeniu czego nie chcę, jakoś się dogadałyśmy, co bym chciała. Zaczęło się obcinanie. Najpierw tył był za długi, poprawiła. Potem wydało mi się, że bok jest za krótki ale przecież tego się nie da poprawić! Nic już nie mówiłam, tylko na pytanie czy to tez skrócić odpowiedziałam, ze absolutnie nie! Siedziałam cicho na tym fotelu i tylko modliłam się, aby ta fryzura nie okazała się totalnym niewypałem i obiecując sobie w duchu, że następnym razem KONIECZNIE przyniosę zdjęcie!
Koniec końców fryzura się udała, wyszła zupełne taka jak chciałam widocznie fryzjerka potrafi czytać w myślach, tudzież odgadywać o co klientowi chodzi albo może po prostu rozumie klientów bez słów.
Poszłam następnie do urzędu aby się przemeldować i potem do pracy, nie miałam więc czasu przyzwyczaić się do nowej fryzury, popatrzeć w lusterko wystarczającą ilość razy, aby nauczyć się na pamięć tego, jak teraz wyglądam. Z marszu znalazłam się między ludźmi, którzy nie omieszkali zauważyć, że byłam u fryzjera.
Przyznam, że nie lubię wzbudzać takiego zamieszania, a przynajmniej nie w pracy, a dzisiaj byłam w pewnych grupach prawie, że sensacją dnia!
Jola stwierdziła, ze fryzura jest bardzo udana i bardzo mi pasuje, nawet lepiej wyglądam, niż w poprzednich pół-długich włosach i że jak na mnie patrzy, to sama ma ochotę iść do fryzjera i coś sobie zrobić nowego na głowie. Podejrzewam, że to ona mi zrobiła taki skuteczny PR, bo potem dziewczyny z jej działu oglądały mnie w kuchni z komentarzem : "Słyszałam, że masz nową fryzurę, muszę zobaczyć!", "Podobno masz bardzo ładnie obcięte włosy, pokaż się!". Byłam zdumiona! I trochę miałam ochotę schować się do mysiej dziury, pomimo, że to było bardzo miłe z ich strony.
W zasadzie każdy, kogo lepiej znam (czytaj: znam na tyle, aby od czasu do czasu zamienić kilka zdań, kiedy się spotkamy w kuchni albo łazience) komentował moje włosy i reakcje były bardzo pozytywne. Brzmiały dosyć spontanicznie i szczerze, więc wierzę, że fryzura mi pasuje i nie była pomyłką. Nie mniej jednak to dziwne uczucie, kiedy wzbudza się taką sensację. Znam kilka osób, które byłyby tym wręcz zachwycone, mnie to trochę onieśmielało.
W pewnym momencie przeszło mi przez myśl, że chyba
do końca dnia już nie będę wychodzić więcej z naszego pokoju, ale uświadomiłam sobie, że jeśli dzisiaj mnie ktoś nie zobaczy i nie skomentuje, to i tak będzie miał szansę jutro, włosy przecież nie odrosną mi w ciągu jednej nocy, może więc jutro przyjdę w czapce...
Po cichu liczę, że jutro już nie będę stanowiła takiej nowości i pojawią się ciekawsze tematy do komentowania.
Łukasz, kiedy mu powiedziałam, że wszyscy twierdzą, że mi bardzo ładnie w nowej fryzurze, skomentował : "Ale kłamią!" - no cóż i tak jest skazany na mnie każdego dnia, a to on na mnie patrzy i ją widzi, więc może lepiej aby nie kłamali... Ja to mogę po prostu nie patrzeć w lusterko i udawać, że nic się nie zmieniło, ale Łukaszowi raczej trudno będzie na mnie nie spoglądać... ;)

Brak komentarzy: