niedziela, 21 listopada 2010

Ciepło-zimno

Był u nas Rafał, przyjaciel Łukasza.
Rałał i Łukasz i jeszcze Jarek do kompletu i jeszcze jeden muszkieter - mieszkali razem na studiach. Wynajmowali razem mieszkanie i mieli taką kawalerską kwaterę. Od tego czasu wszyscy dorośli i trzej z nich się już pożenili, z czego dwóch już się odzieciło, a na polu walki pozostał tylko Rafał, który i tak już skapitulował i już się oświadczył. Wiosną będzie wesele.
Rafał odwiedza nas co roku. Średnio raz na rok, przyjeżdża na kilka dni. Czasem sam, czasem z Anetą, swoją narzeczoną. Tym razem był sam.
Przyjechał w piątek tydzień temu, niestety już dawno pojechał i od środy znów zostaliśmy z Łukaszkiem sami.
Było zabawnie i wesoło przez te kilka dni. Wynieśliśmy z tej wizyty kilka ciekawych kwiatków.
Między innymi ten:
siedzimy z Rafałem w pokoju, nagle wchodzi Łukasz, idzie prosto do witryny i czegoś szuka. Szuka i szuka, brzęczy naczyniami (zastawa rodowa), przekłada jakieś pudełka, w końcu zainteresowałam się, czego on tak szuka zaciekle i zapytałam. Łukasz na to, że szuka kieliszków do wódki.
Ja: Zapytaj mnie, to ci powiem, gdzie są. (nikt w rodzinie nie che mnie pytać gdzie jest coś, czego szuka, bo dyżurną odpowiedzią, jaką mamy na to pytanie Tata i ja jest: Żyd na kiju niósł. Nie mniej jednak często wiem, gdzie co leży)
Łukasz: A gdzie są?
Rafał na to: Powiedz mu „ciepło – zimno”. (miał na myśli zabawę w
„ciepło – zimno”. Każdy wie, jak się bawi w „ciepło – zimno”, prawda? Jak ktoś mówi "zimno", to jest się daleko od tego, czego się szuka itp.)
Ja na to: o to, zimno, zimno…
A Łukasz odwraca się zdumiony i pyta (całkiem serio): W lodówce????!!
Ale się śmialiśmy!
Do dzisiaj mnie to śmieszy za każdym razem, kiedy sobie przypomnę. Słodkie to było!

Brak komentarzy: