wtorek, 19 lipca 2011

Skąd się biorą muszki owocówki

Mamy w pracy takiego małego kwiatka, który je muchy. Ma długie wąskie listki z mnóstwem wystających pypków, na końcu których ma klej. Jak siądzie na nim owad, to się przykleja, a kwiatek zwija listek w trąbkę i zjada robaczka. A może nawet nie zwija listka, tylko wysysa z muszki sok… Przykleja ją jednak do siebie na pewno.
Kwiatka zostawił nam Darek, który wyemigrował do Warszawy. Kwiatek ogólnie jest zielony (aktualnie sczerwieniał nie wiedzieć czemu) więc robi sobie fotosyntezę i sam się żywi. Czasem jednak łapie jakąś mikro muszkę i potem tylko leży na listku jej truchło. Muszki jednak latają tylko w lecie, wiadomo w zimie owad nie jest w stanie sprostać naszemu klimatowi. Od jesieni kwiatek wiec jest zdany wyłącznie na fotosyntezę i musi sobie radzić sam.
Jakiś czas temu , na wiosnę, chcieliśmy kwiatka dożywić i dać mu muszkę do zjedzenia. Ale wtedy akurat nie było żadnych muszek, nic nie fruwało, a już tym bardziej na wysokości 8go piętra. Wpadliśmy więc na pomysł, aby wyhodować sobie muszkę owocówkę. Zazwyczaj owocówek jest wszędzie pełno, wystarczy zostawić niedojedzone jabłko, a już następnego dnia roi się koło niego od muszek.
Założyliśmy więc hodowlę, koleżanka poświęciła na to dwa plasterki swojego pomidora.
I wtedy Karol zainteresował się, skąd się w ogóle biorą muszki owocówki?
No faktycznie, pytanie jak najbardziej na miejscu, wszędzie ich pełno, ale w zasadzie to nie wiadomo skąd one przylatują…? Wiadomo, że się rozmnażają błyskawicznie, ale te pierwsze przecież muszą skąd się wziąć, inaczej nie miało by co się rozmnażać.
Zaczęliśmy ten temat zgłębiać. Pierwsze co się robi, kiedy jest jakieś pytanie, to oczywiście wujek Google. Zapytałam więc Google, skąd są muszki owocówki i najpierw przeczytałam na wikipedii zdumiewające informacje o tym, że –cytuję:
„Owad ten jest też jednym z pierwszych zwierząt wykorzystywanych w bioastronautyce – od 1952 w lotach balonowych w górne warstwy atmosfery – i pierwszym zwierzęciem umieszczonym przez ludzi w przestrzeni kosmicznej (20 lutego 1947).”
Następnie trafiłam na dwa fora, na których ktoś już to pytanie zadał.
Forum 1

Forum 2

I tu zaczęła się zabawa! Fora były krótkie, za to bardzo treściwe i tak komiczne, że prawie się popłakałam ze śmiechu! Ludzie to mają fantazję!
Od pytania o trywialną rzecz: skąd się biorą muszki owocowe, forumowicze wysnuli teorię ewolucji, teleportacji, innym wymiarze.
Niektórzy robią też eksperymenty typu zostawiają owoc w zamkniętym szczelnie słoiku i sprawdzają po kilku dniach czy w środku są muszki. Jeśli są, to… dziwne, bo przecież przez zamknięty szczelnie słoik nie mogły przeniknąć. Eksperymenty są świetne, podziwu godna kreatywność ciekawskich. Az sama nabrałam ochoty na jakiś eksperyment. Przypomniało mi się z sentymentem, jak to w podstawówce robiło się eksperymenty – nie tylko w szkole, na chemii czy fizyce, ale i w domu. Każdy chyba przerobił kryształki soli na nitce…
Najlepsze było jednak to drugie forum – kiedy je czytałam, śmiałam się na głos! Poszli już po całości. A komentarze, przygadywania i Lektura, aż miło! Opowieść o tajemniczym gatunku mrówek, które teleportują swoją Królową Matkę pełną jaj do większej komnaty jest zadziwiająca. Może i faktycznie coś w tym jest, ale cokolwiek by to nie było, samo czytanie tych forów dostarczyło mi tyle radości, że już na dalszy plan zeszło zagadnienie mrówek-teleportówek i muszek owocówek pojawiających się znikąd i bez ostrzeżenia.

1 komentarz:

Nomad pisze...

Polecam książkę: Dzień Tryfidów. To też takie rośliny które zżerają, tyle że ludzi. Genialna książka. Ostatnio nawet powstał miniserial, ale nie umywa się do książki. A muchę w rakiecie miał Pilot Pirx, ten od Lema. Bodajże opowiadanie Test. Co do teleportacji, to "Gwiazdy moje przeznaczenie" - kolejna rewelacyjna książka :)