środa, 11 sierpnia 2010

Handel i biznes

Kupiliśmy sobie grę Monopoly. Kiedyś grało się w Eurobiznes. Teraz jesteśmy trochę bardziej światowi i gra się w Monopoly.
Pamiętacie Eurobiznes?? Graliście?
Chyba każdy grał, kiedy był średnio-mały. My graliśmy. Pożyczyliśmy sobie grę od kuzynki i łupiliśmy w nią całe wakacje non stop. Naprawdę trudno się było od niej oderwać. Kto tylko u nas był, zostawał wciągnięty w ten hazard i grał z nami. Pamiętam, ze w owe rozkoszne wakacje grali z nami kuzyni. Chyba cały ich pobyt u nas upłynął nam nad planszą na dywanie.
Co ciekawe ten dywan był taki trochę sznurkowy, a że była burza, to nakapało na niego z okna. Okna z resztą wtedy były bardzo nieszczelne, podobno robili je pijący cieśle i w efekcie zrobili tak, ze jak padały duże deszcze i zacinały od którejś strony, to my lecieliśmy z ręcznikami i ścierkami, aby łapać wodę, żeby nie zalała podłóg. Bo wtedy podłogi by nasiąknęły wodą i by się spaczyły. Co z resztą i tak się zdarzało. Jak lał wielki deszcz, to woda wciekała tak szybko, ze nie nadążaliśmy jej zbierać. Zdaje sie, że sączyła się tak skutecznie po murze, a właściwie między murem a futryną okna. Jakkolwiek - woda zawsze znajdzie sobie drogę.
Z perspektywy czasu to wydaje się nawet zabawne, takie łapanie deszczu. Wiatr wiał najczęściej z zachodu - w moje okno - lub ze wschodu - w okno w dużym pokoju. Jak tylko zaczynała się większa ulewa, to my robiliśmy tą akcję "ścierka" i lecieliśmy do odpowiedniego okna wszyscy hurmą. Słowo daję, że to byłaby niezła scena do jakiejś komedii na temat domu budowanego przez tak zwanych fachowców.
W te wakacje - jakimś sposobem deszczu napadało cichaczem i naleciał on pod dywan w moim pokoju. Tam, gdzie graliśmy w Eurobiznes. Pamiętam, jak siedzieliśmy na dywanie i coś mi śmierdziało. Coś nieokreślonego, takim nieprzyjemnych i nieznanym zapachem. I wcale nie mogłam go zlokalizować. W końcu, w końcu po bardzo długich poszukiwniach, obwąchaniu wszystkiego i wszystkich, doszłam do wniosku, że to dywan śmierdzi. Bliższe oględziny potwierdziły wynik mojego śledztwa. Nie pamiętam niestety co stało się z dywanem, czy go praliśmy czy został wywalony. Jego dni i tak były policzone, chociaż go lubiłam.
Za to pamiętam że w Eurobiznes zabawa była fantastyczna! I że naprawdę trudno było nam wstać od planszy.
W Monopoly najpierw zagraliśmy z Łukaszkiem. On pamięta całą planszę z Eurobiznesu - gdzie było jaki państwo i miasto. Naprawdę ma dobrą pamięć, ja pamiętam je mniej więcej, ale na pewno nie wyrecytuję ich po kolei, jak Łukasz.
Łukasza ograłam ja. Nieźle mi poszło. Chociaż to trochę kiepsko tak obłupić własnego męża, nie jestem tego typu żoną. No ale co miał robić? Płacił i bankrutował.
W niedzielę natomiast Łukasz pracował, a ja rano zapakowałam się i grę do auta i pojechałam do rodziców. Było śliczne słoneczko, Mama miała plan wypoczywać. Tata miał natomiast Misję-Na-Marsa - ugotować obiad. Poza Babcią nie było nikogo więcej.
Wypoczywałyśmy więc z Mamą obie na trawniku przed domem, grając w Monopoly. Przez pół dnia z małą przerwą na obiad! Grało się świetnie, bankrutowało się jeszcze lepiej. Od 11.30 do 16.30 Mama zdążyła mnie doprowadzić do ruiny!
No cóż, jak ktoś ma dyplom z zarządzania nieruchomościami, to nie trzeba z nim grać w Monopoly, bo od razu wychodzi na wierzch, kto się na tym zna, tak?
I jak ktoś nie ma pieniędzy, to nie trzeba się nad nim litować i mu pomagać, bo potem to szczęście się odwraca i gryzie cię w dupkę, a ten ktoś staje się bogaty, ma mnóstwo nieruchomości, a na nich masę domów i nawet hotel i jak przypadkiem się zaparkujesz na jego posiadłości to wyskakujesz z grubej kasy, której nie masz i musisz się zastawiać, aby zapłacić. A i tak po drugim takim drogim noclegu jesteś niewypłacalny, bank ma w zastawie wszystko co posiadałeś i nie masz nawet jednego domu, czyli dachu nad głową.
Tak mniej więcej wyglądała strategia mojej Mamy, którą to pokonała mnie radośnie i wygryzła z tego rynku. :)
Skutkiem całego około-południa na słoneczku była opalenizna. Ja się tylko lekko zażółciłam, bo moja skóra do opalania jest bardzo oporna, ale przynajmniej łapie od razu brązowy kolor. Za to Mama sobie przypaliła jedną stronę.
W poniedziałek dostałam od niej SMSa z pytaniem, kiedy znów gramy w Monopoly bo ma do opalenia drugą stronę. :)

2 komentarze:

marko pisze...

Podobnie grywałem w ta grę, czasem trwala zbyt dlugo i nie jedna noc spedzilismy do rana, nie przypominam tez sobie czy kiedykolwiek wygralem, za to mój brat ogrywał nas wszystkich w wszystko, od kart począwszy i tak zostalo, teraz ogrywa nas w pokera z metalowa walizka z oryginalnymi krazkami w tle.

Just pisze...

Justee, Eurobiznes jest na 100% w którejś szafie u Was w pracy! Nie sądzę, żeby ktoś wyrzucił - a my graliśmy w weekendy za starych dobrych czasów w call center :)