środa, 11 sierpnia 2010

Boso ale szykownie

W sobotę kolega z pracy się żenił. Kiedyś pracował z Łukaszem, teraz pracuje ze mną. Łukasz dostał nawet zaproszenie na wesele. Na zaproszeniu było napisane, żeby przyszedł z... osobą towarzyszącą.
Chyba wszyscy z pracy, którzy dostali zaproszenia od Maćka, mieli tak napisane. Pomimo, że mają żony czy mężów, a niektórych Maciek nawet zna osobiście. Na przykład mnie.
Następnego dnia po tym, jak Łukasz przyniósł zaproszenie, poszłam do pracy i na powitanie wyciągnęła do Maćka rękę mówiąc:
- Cześć, jestem Osoba Towarzysząca.
Miał bardzo zdziwioną minę. Warte to było zobaczenia jego miny. :)
Maciek ogólnie ma często minę cokolwiek zdezorientowaną. Nie to, ze głupią czy coś - po prostu ma taką minę, jakby mocno o czymś myślał.
Ma też ten szczególny dar zawieszania się, kiedy się do niego mówi. To bywa bardzo zabawne. Czasem, kiedy mu coś tłumaczę w pracy, on patrzy na mnie i chyba nawet nie mruga oczami. Słowo daję, że najpierw myślę sobie, że chyba właśnie plotę jakieś farmazony, po czym błyskawicznie weryfikuję w myślach, co właśnie powiedziałam, bo mina Maćka jest cokolwiek niepokojąca i trochę wybija z pewności siebie. Po czym pytam wprost:
- Maciek ty rozumiesz, co mówię?
A on przytakuje i faktycznie rozumie, a ja wcale głupot nie wyplatam.
To jest super zabawne. :)
Kiedyś, kiedy szukaliśmy we trójkę z Marcinem rozwiązania do czegoś, Maciek oświadczył, że on musi się z problemem przespać, a rano będzie miał gotowe rozwiązanie. Bo on tak ma.
A my mieliśmy wtedy dopiero głupie miny! Zawiesiliśmy się na wizji, że komuś mózg może sam z siebie przetwarzać dane, kiedy on śpi i bez głębszego zastanawiania się, rano ma gotowy koncept na rozwiązanie problemu! Wow!
W sobotę na swoim własnym ślubie na nasz widok miał równie zdumioną minę, co w pracy czasami. Łukasz stwierdził, że chyba się Maciek wystraszył, że jednak zdecydowaliśmy się iść na wesele i że miejsca dla nas nie będzie. :)
Całe składanie życzeń przez to było bardzo dezorientujące i takie inne niż zazwyczaj, bo po tym, jak nas oboje przedstawiłam Pannie Młodej i ona się trochę zdziwiła.
No nie wiem, ja tam się cieszę, jak ktoś mi się przedstawi, zwłaszcza jakby mnie miał za chwilę ciumnąć i uściskać.
Z wyjazdu na ten ślub przywiozłam sobie kontuzje. W zasadzie to za wielkie określenie otarć, ale nie szkodzi. Poszliśmy po ślubie na lody. Ślub był w Nałęczowie, ogólnie to rzadko tam bywamy, a miasteczko jest trochę klaustrofobiczne i zawsze jest problem z parkowaniem.
Zostawiliśmy więc auto pod kościołem i podreptaliśmy na piechotę. Ja miałam małą czarną sukienkę, do niej szpile, które musiałam zdjąć, bo upał mnie wykańczał. Zdjęłam też rajstopy, a że spodziewałam się gorszej pogody, zabrałam na zmianę tylko balerinki.
I obtarły mnie cholery tak na tej gołej stopie, że zanim doszłam do lodziarni już dłużej nie mogłam ich mieć na nogach. Z lodziarni więc wróciłam boso. Z butami w ręce. W tej czarnej obcisłej mini. No może bardziej midi niż mini, ale małej czarnej. Z eleganckim Łukaszem w butach obok.
Szłam sobie przez miasteczko beztrosko i tylko wypatrywałam na chodniku psich-wiecie-czego, aby w nic nie wejść. Samochód stał chyba z kilometr od lodziarni, wiec trochę sobie pospacerowałam boso.
Zrobiłam przy tym odkrycie, ze nawet w upał, idąc boso jest chłodniej. W zacienionych miejscach może się nawet zrobić zimno. I że chodzenie boso jest bardzo przyjemne! Zwłaszcza po równej i gładkiej kostce brukowej.
Po drodze minęliśmy pieska, który przylegał czym tylko zdołał do ziemi. Chyba po raz pierwszy rozumiałam, jak skutecznie to chłodzi! :)
Dziś już moje stopy mają się dobrze i trzy kompletnie starte miejsca się goją. Ale do dzisiaj chodzę tylko w japonkach, bo mam te otarcia w bardzo strategicznych miejscach i nie mogę zakładać żadnych innych butów.
A co najciekawsze japonki kupiłam po raz chyba pierwszy w życiu w tym roku i tylko dzięki reklamie Kariny, która odkąd ją znam głosi, że są to najwygodniejsze buty świata. Teraz przyznaję jej rację, ale dopiero w tym roku odważyłam się spróbować jak to jest chodzić z butem wsadzonym miedzy palcami. :)
Nie wiem w czym bym chodziła, gdyby nie te japonki. Dobrze jest czasem odważyć się i wypróbować coś nowego. :)


Brak komentarzy: