poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Fasolka (nie)szparagowa

Sezon warzywny rozpoczęty, mamy już tegoroczne plony i zaczyna się - najpierw pomidory, a teraz co treściwsze warzywa. Obecnie urodzaj jest na fasolkę - szparagową i jak się okazuje, nie tylko.
Fasolkę szparagową to ja uwielbiam! Poza brukselką, która ostatnio spadła w rankingu, bo pomieszkują w niej jakieś robaczki - fasolka szparagowa jest w czołówce warzyw.
Najlepsza jest taka zwyczajnie ugotowana i polana bułeczką z masłem. Pychotka!
Jak wygląda fasolka szparagowa, wydaje się, że ogólnie wiadomo - żółta lub zielona, ale zawsze długa, cienka i taka glistowata.
Jadamy fasolkę od tygodnia co drugi dzień. Dosłownie.
Nie jest to więc nic niecodziennego i wydawało mi się, że oboje z Łukaszem dobrze wiemy, co jest fasolką szparagową, a co nie.
Dzisiaj Łukasz szedł na zakupy i miał między innymi kupić fasolki szparagowej. Przed wyjściem o niej rozmawialiśmy i mówiłam mu, że jeśli będzie za gruba, to aby nie kupował, bo będzie łykowata. Niech popatrzy czy nie jest za wielka i czy nie ma wyraźnych zgrubień na nasionka, takiej nie chcemy.
Łukasz tylko kiwał głową i przytakiwał. Na moje pytania typu "Wiesz...?" odpowiadał z przekonaniem, że wie.
Poszedł.
Wrócił z torbą fasolki. Nie szparagowej.
Nie wiem, jakiej, bo się na fasolkach nie szparagowych nie znam. W ogóle fasoli jako takiej i grochu nie cierpię i nawet taka fasola z puszki mi nie smakuje. Tylko szparagowa.
Zajrzałam do tej torby i już sama nie wiedziałam czy to taki psikus, czy mam złudzenia?
Łukasz był dosyć zdumiony faktem, że kupił fasolkę nie taką, jaka miała być. Nieszparagową. Rozłożył ręce i stwierdził, że pan, który mu ją sprzedawał, zachwalał, że to taka ładna fasolka!
No owszem, ładna, niczego sobie. Ale ma jedną wadę: nie jest szparagowa!
O fasoli nieszparagowej nie wiem nic. Poza tym, że czasem Mama mówiła coś o jakimś Jasiu, co bardziej kojarzyło mi się z poduszką do spania, niż jedzeniem - ten gatunek warzywa dla mnie nie istnieje.
No cóż, wsadziłam ją do garnka z wrzątkiem, posypałam cukrem i solą i teraz się gotuje. Albo w zasadzie ma się gotować, bo jeszcze nie zaczęła.
Mam nadzieję, że da się ją tak po prostu zjeść. Z bułeczką i masełkiem.
Szparagowa czy nie, skończy tak samo.
Jutro ja kupuję fasolkę. U innego pana. U takiego, który na hasło "poproszę kilogram fasolki szparagowej" nie wsadzi mi do worka zwykłej fasolki. :)

1 komentarz:

Nomad pisze...

Taki groch: "Jasiek" też się je z bułeczką i masełkiem. Pyszny jest. Jego się wpierw moczy całą noc i na drugi dzień gotuje, oczywiście w innej wodzie.