wtorek, 23 marca 2010

Wiosenne mycie okien

Dzisiaj zabrałam się za mycie okien.
Gdyby nie wyjazd do Kielc, to pewnie zrobiłabym to w sobotę, bo pogoda była śliczna, a okna - wręcz przeciwnie. Po zimie były całe w kurzowe cętki.
Już od dłuższego czasu miałam wielką ochotę zmyć ten kurz z okien, ale ani pogoda nie była za piękna na takie przedsięwzięcie, ani czasu na to nie miałam za wiele.
Dzisiaj - drugi dzień urlopu - w sam raz pora na zmycie tony kurzu.
Po leniwym poranku więc wzięłam szybki prysznic, który okazał się prysznicem ekspresowym, bo w kranie nie było ciepłej wody i zabrałam się dla rozgrzewki za okna.
Ciepła woda w kranie pojawiła się dopiero koło g. 15tej, nie wiem co z nią było nie tak, bo administrator sam nie wiedział. Ja w tym czasie zdążyłam już umyć 3 z 4 okien i wyszorować balkon.
Rozprawiłam się też - nareszcie - z resztkami moich kwiatków balkonowych, których suche badyle smętnie wisiały ze skrzynek od jesieni. Płytki na balkonie wyszorowałam dokładnie, a dla Łukasza przygotowałam worek śmieci do wyniesienia.
Ja osobiście nosa za drzwi domu nie wystawiłam (nie licząc balkonu) bo z braku ciepłej wody nie mogłam sobie nawet umyć włosów.
Kiedy skończyłam porządki i mieszkanie było już czyściutkie, a przez okna było już widać świat - zabrałam się za gotowanie obiadu. Miałam upatrzone danie z TV (to moje przekleństwo) i wychodziło nawet smaczne i zachęcające. Kawałki piersi kurczaka, zamarynowane w maślance i opanierowane w płatkach kukurydzianych piekły się w piekarniku. Ziemniaki się gotowały. A ja właśnie skończyłam robić surówkę prawie-coleslaw, kiedy pomyślałam, że tego obiadu to jest na trzy osoby. Przeszło mi przez myśl, że mógłby ktoś go z nami zjeść, ale kogo znaleźć w ciągu kilku minut?
Dosłownie chwilkę później zadzwonił mi telefon - a to Justyna była koło naszego bloku i pomyślała, że wpadnie na herbatkę. No i tym sposobem znalazła się trzecia osoba do obiadu. :))
Niesamowity zbieg okoliczności! :)
Obiad był zjadalny, chociaż kurczaka trochę wysuszyłam. Jednak, kiedy mówią, aby piec 20' w 200 stopniach, to nie da się tego zamienić na 40' w 150 stopniach.
Justi dostała też na spróbowanie mojego wczorajszego wypieku - ciasta czekoladowego z burakiem. To ciasto to dopiero był wynalazek!! Wlałam go w trochę za małą formę - kłamali w tym przepisie, jak nic. Urosło wysokie i był problem, jak go dopiec, aby nie miało zakalca. Wyglądało na patyczku, którym go dziubałam w trakcie pieczenia, jakby miało konkursowy zakalec interdyscyplinarny! Wkurzyło mnie to tak, że ślęczałam przed tym piekarnikiem klnąc w kamienie, co strasznie rozśmieszyło Łukasza. Mi nie było za bardzo do śmiechu, za to bardzo do klnięcia. No nic nie poradzę na to, że jeśli sobie trochę poklnę, to mi się robi lżej. Kiedy myślę o tym dzisiaj, to może to i faktycznie było komiczne, ale wczoraj zastanawiałam się, co ja mam za nieodpartą pokusę wypróbowywania wynalazków wszelkiej maści, że robię takie udziwnione receptury, które prowadzą nie wiadomo do czego i potem się stresuję efektem tych wynalazków.
Piekłam wczoraj to ciasto w nieskończoność, aż się trochę przypaliła mu na wierzchu skórka. Wyłączyłam je więc w cholerę i zostawiłam w piekarniku. Męczyło mnie do rana, co się przebudziłam w nocy - stawało mi przed oczami. Rano je wyjęłam z piekarnika - ku mojej uldze nie wysuszyło się na wiór - i rozkroiłam. No i co?
Ku mojemu zdumieniu zakalca nie miało ani na milimetr! I smakowało całkiem dobrze.
Może więc to klnięcie skutkuje troszkę... :)))
Justi posiedziała z nami chwilę, ale szybko poszła, chyba wystraszona naszym poszukiwaniem busa na jutrzejszy wyjazd do Krakowa. A może wystraszona moim ciastem...? :)
A my jesteśmy właśnie w trakcie pakowania i strasznie się nam nie chce tego robić. Jakoś się trzeba jednak zmotywować. Coś trzeba ze sobą przecież zabrać....

2 komentarze:

Nomad pisze...

U mnie od wczoraj odbywa się mycie okien. Dwa piętra! Dziś wieczorem jeszcze zrobiliśmy mycie wszystkich lamp, znaczy kloszy. A pozostało jeszcze zmycie balkonów i tarasu. Ale to już robię "kercherem" Tyle, że u mnie jeszcze w kącie tarasu trochę śniegu. Takie przedświąteczne mycie okien, to prawdziwa oznaka wiosny. Zima spływa wraz z kurzem.

marko pisze...

Surowki koleslaw & krolewska sa dosc popularne w stolecznej wiekszosc straganow i sklepow prowadzi ich sprzedaz, zreszta sa bardzo dobre bo i mi smakuja!