wtorek, 16 marca 2010

Odrobina pielęgnacji

Idzie wiosna, słońce zaczyna przyświecać, mrozu już prawie nie ma - trzeba się zabrać za upiększanie. Niedługo pozbędziemy się grubych kurtek, maskujących szalików i czapek i odżyjemy.
Ja już czuję tą wiosnę, zupełnie, jakbym się obudziła z zimowego letargu. Rozpiera mnie energia.
Przede wszystkim zajęłam się sobą.
W piątek byłam na oczyszczaniu cery. Po raz pierwszy od chyba pięciu miesięcy. Nie chciało mi się iść do kosmetyczki przez tak długi czas - no i mam za swoje.
Przez ostatnie 3 tygodnie nie mogłam już patrzeć w lusterko, miałam tak zanieczyszczoną skórę, że pod palcami czułam mnóstwo nierówności. No i od ponad miesiąca robię pełny makeup co rano, z podkładem włącznie, a to znaczy, ze mam co maskować.
Ku mojemu zdziwieniu, Kama stwierdziła, że w czw, kiedy wpadła do mnie na winko i plotki, przyjrzała się mojej cerze i stwierdziła, że nie widzi na co ja narzekam. Wydała się jej gładka i czysta. No tak, ale miałam makeup. Wniosek z tego jest taki, że maskowanie działa. :)
No ale – nie jeździłam do kosmetyczki, bo była zima, noc zapadała zanim zdążyłam wyjść z pracy, padał śnieg, jak oszalały, był mróz, a na mieście było dużo ludzi, bo przecież od listopada, kiedy zaczęli robić zakupy przed świąteczne, do lutego, kiedy minął szał wyprzedażowy – wszyscy mieli jedną rozrywkę i jedno zajęcie – łażenie po sklepach.
Ja przez ten czas nie chodziłam do sklepów i nie jeździłam na miasto prawie wcale. Dosłownie dwa miesiące starałam się nie bywać w sklepach, już na pewno nie w strategicznych miejscach typu galerie handlowe. Nie dostaję szału na widok wyprzedaży, nie miałam więc motywatora do ulegania temu owczemu pędowi. Kiedy w lutym tłumy ze sklepów zniknęły, na parkingach zrobiły się miejsca – wtedy wróciła mi ochotna zwiedzanie miasta. :)
Oczyszczanie cery poszło nawet dosyć gładko, kosmetyczka stwierdziła, że spodziewała się, że zostawi większe zniszczenia na skórze. Jak dla nie, to zostawiła ich wystarczająco dużo. Znów przede mną makeupowania przez miesiąc, zanim i plamki poznikają. Teraz mam fazę na maseczki, aby skórę zmotywować do regeneracji.
Więcej już tego błędu nie popełnię i nie będę sobie robiła takich leniwych przerw miedzy jedną wizytą u kosmetyczki, a kolejną. Zapisałam się od razu na poświąteczny tydzień za miesiąc.
Co najlepsze. Kosmetyczka stwierdziła, że muszę uważać, abym nie opaliła sobie jednej plamki po krostce na policzku, aby mi nie został ciemniejszy ślad na dłużej. Pomyślała, że plamka zniknie, zanim nadejdzie lato i czas opalania, więc nie ma się co martwić i w zasadzie, to po co ona mi to mówi? Po czym co zrobiłam w łikend? Podreptałam prościutko na solarium.
Nie byłam na solarium wieki całe, chyba z półtora roku, odkąd po jednym opalaniu moja skóra zaczęła przypominać zwykły, szary papier toaletowy. A teraz mnie naszło na odrobinę doświetlenia… No i poszłam na solarium w sobotę. Na kilka minut tylko, a plamkę zakryłam sunblokerem SPF12, więc może się ona nie utrwali.
Typowe zachowanie, prawda? O czym pomyślisz, kiedy ktoś powie: nie myśl o słoniu? Oczywiście o słoniu. I co mi się innego mogło zachcieć, kiedy kosmetyczka powiedziała „uważać nie opalać”? Zachciało mi się poopalać. :)

Brak komentarzy: