piątek, 3 września 2010

Postępujące coś

W pracy też zapanowała jakaś moda na wstawanie rano. Kiedy w tym tygodniu przychodziłam na 8-mą, nasz zespół był już w komplecie. Trzech facetów siedziało już za swoimi biureczkami, przed swoimi komputerkami i klepało zaciekle w klawiaturki. A ja codziennie rano wchodziłam i otwierałam oczy ze zdumienia, co jest?
Mi osobiście wstawanie rano w tym tygodniu przychodziło wyjątkowo ciężko, bo lekko mnie coś rozkładało. Zaliczyłam nawet wizytę u lekarza, bo męczył mnie kaszel. Męczył mnie już od kilku tygodni i może bym go dalej lekceważyła, ale się pogorszył. Pewnego dnia oświadczyłam Łukaszowi, że mam postępujące zapalenie oskrzeli, albo coś innego, co postępuje, ale na to oświadczenie zabił mnie śmiechem. :))
Lekarka stwierdziła, że mam coś postępującego, ale z krtanią i aby mi oszczędzić antybiotyku dała mi Eurespal. No to jest okropny lek. Okropny. Skuteczny, owszem, ale po nim czuję się dramatycznie i w czwartek rano myślałam że dosłownie zemdleję w windzie wiozącej mnie na nasze piętro w pracy. O dziwo w czwartek wieczorem byłam, jak nowo narodzona. Nie wyleczona, ale pełna sił i werwy i dzisiaj już wstawało mi się zupełnie dobrze.
Tym optymistycznym akcentem rozpoczynam urlop z mocnym postanowieniem, że odeśpię zaległości....
Zawsze tak sobie obiecuję, a już drugiego dnia urlopu okazuje się, że wcale mi się nie chce długo spać i że szkoda mi marnować dnia, wiec wstaję chętnie i pełna energii wcześnie rano.
Coś mi mówi, że ten urlop nie będzie wyjątkiem pod tym względem. :)


Brak komentarzy: