czwartek, 2 września 2010

Konieczko i spółka

Łukasz oglądał sobie "Włatcy móch" od dawna. Kiedy to leciało w TV zaśmiewał się do łez. A mi wydawało się to głupawą bajeczką i na początku omijałam TV z daleka, kiedy biegały po nim te koślawe ludziki.
Siłą rzeczy jednak dialogi z
"Włatcy móch" wpadały mi w ucho. I zapadały w pamięci.
W którymś momencie w pracy Puczo coś tam rzucił na temat Konieczki z
"Włatcy móch", a ja mu odpowiedziałam, jak Pani Frał "Konieczko! Za drzwi!".
I tak zaczęłam się wciągać w tą niby-bajkę
.
A kiedy ją obejrzałam dokładniej i lepiej się jej przyjrzałam, okazało się, że jest bardzo fajna i równie bardzo mi się podoba.
I tak sobie w pracy pogadywaliśmy z Puczem, on do mnie coś po konieczkowemu, a ja do niego po panifrałowemu.
Jakiś tydzień temu wybraliśmy się z Łukaszem do Leclerca na zakupy. A miałam wtedy wyjątkową wenę na oglądanie towaru na półkach, co mi się rzadko zdarza, bo niecierpię robić zakupów.
I w Leclercu znalazłam kubki z bohaterami
"Włatcy móch". Kubki chyba były na jakiejś wyprzedaży, bo miały etykietki z Empiku, a stały w markecie na dziale z gospodarstwem domowym.
Postanowiłam sobie kupić kubek z Panią Frau, i pomyślałam, że można by Puczowi sprawić też taki, ale pytanie z kim? Był kubek z Konieczko, Anusiakiem, Czesiem i Angeliką. Oczywiście mi się wszyscy ci chłopcy mylą i o ile znam ich z nazwiska, to "z twarzy" ich nie rozpoznaję.
Łukasz mi więc powiedział, kto jest na kubkach, powtórzył dla pewności drugi raz, a ja wyjęłam telefon i dzwonię do Pucza, aby zapytać kogo najbardziej lubi.
Puczo, akurat jechał samochodem i nie mógł rozmawiać.
Puczo odebrał, a ja... zaniemówiłam i wydukałam w końcu:
- Zapomniałam...
A Puczo na to:
- Justynka, ale mów szybko, bo ja jadę i nie mogę gadać.
Więc ja zawolałam szybko Łukasza, który już zaszedł dwie półki dalej:
- Łukasz, jak oni się nazywają?? - Łukasz mi powtórzył od nowa, po raz trzeci - raptem dwa nazwiska bohaterów, a ja podalam dalej do Pucza:
- Anusiak czy Konieczko?
Puczo na to cokolwiek zbił się z tropu:
- COOO??? - zapytał, dosyć niefrasobliwie, jak na kogoś, kto mnie minutę wcześniej poganiał, abym się streszczała, bo nie ma czasu gadać, jak prowadzi.
No to uprzejmie mu powtórzyłam pytanie jeszcze raz.
- Anusiak czy Konieczko?
- Konieczko - powiedział na to Puczo zdezorientowany i chyba tak tylko mechanicznie, bo brzmiał jakby ewidentnie nie wiedział, o co chodzi.
Na co ja grzecznie podziękowałam i się rozłączyłam.
Kupiłam mu więc Konieczkę.
Następnego dnia rano zaniosłam nasze kubeczki do pracy, zapakowane w ozdobne (ale trochę przykurzone) kartoniki. Puczo na widok kubka otworzył szeroko oczy i się zdziwił. Ale nasza rozmowa z dnia poprzedniego nabrała wtedy dla niego sensu. Śmiał się z tego cały dzień, ale kubek mu się bardzo spodobał.
Od razu rano poszliśmy do kuchni, aby je umyć, zrobiliśmy sobie w nich kawę i herbatę i teraz codziennie zerkają na nas za laptopów Konieczko i Pani Frał.

1 komentarz:

Nomad pisze...

A my nad morzem kupiliśmy sobie Czesia, takiego półmetrowego i leży sobie teraz z tyłu na półce w samochodzie. Zastąpił stonogę, której odpadły nogi ze starości. A mój kolega jeszcze ma Automapę (nawigacja samochodowa) i do niej wgrał sobie komunikaty wypowiadane przez Czesia.