piątek, 5 lutego 2010

Odkrycie muzyczne

Spędziłam z Amy Winehose vel Narkomanką dwa dni w pracy.
Uratowała mnie przed fisiem.
Agata ma naprawdę skuteczny sposób na wyłączenie się z forum pokoju i pogrążenie we własnych myślach. To się sprawdza w 100%. Trzeba założyć słuchawki na uszy, podkręcić muzykę na tyle głośno, aby nie rozumieć wszystkiego, co mówią dookoła, ale nie aż tak głośno, aby zagłuszała ewentualny dzwoniący telefon an biurku, czy kogoś zwracającego się do mnie po imieniu.
I wtedy można dopiero pracować.
Dzisiaj - pomimo wszechobecnej katarynki zrobiłam bardzo dużo. Gdyby nie słuchawki, pewnie nie udało by mi się przez to przebrnąć, bo przy tym jazgocie nie można się wcale skupić.
Muzyka Winehouse mi się bardzo spodobała, będę chyba ją sobie puszczała nawet, kiedy nie będzie katarynki.
W ogóle to zadziwiające, jak czasami może coś się dziwnie nawinąć pod rękę.
Jakiś czas temu oglądałam kilka odcinków serialu komediowego "Secret diary of a call girl". Serial niespecjalny, ale dałam mu szansę. Odstawiłam go jednak z lekkim niesmakiem po kilku odcinkach pierwszej serii.
W czołówce serialu był jednak bardzo fajny motyw muzyczny - trąbki. Krótka, wesoła , wpadająca w ucho melodia. Strasznie mi się spodobała. Ale nie pomyślałam nawet, że to może być urywek z jakiejś piosenki.
Pół roku później mój brat pożyczył Wii i pewnego wieczoru w święta Bożego Narodzenia graliśmy w jakieś dziwne gry na tym wynalazku. Między innymi trafiliśmy na gierkę, w której trzeba było grać na instrumencie. Oczywiście Wii ma na to swoje... udziwnione rozwiązanie. Granie polegało na tym, że wybierało się instrument i uderzało się tymi wii-pilotami w powietrzu - według wytycznych z ekranu. No nie chce mi się wnikać w szczegóły, dość, że jeśli się nie zdążyło machnąć wii na czas, to nie było w ogóle słychać tego instrumentu i cała piosenka brała w łeb.
I właśnie w tej gierce trafiła się nam piosenka Amy Winehouse "You know I'm no good". I w pewnym momencie, kiedy pojawił się ten motyw muzyczny i Kamisio dawała radę uderzać pilotami w powietrzu w rytm - okazało się, że to ta piosenka z czołówki serialu.
Kamisio od razu poznała, jaki to utwór. Wii nie podawało tego, ale moja duża-mała siostra wie takie rzeczy i jest na bieżąco. I powiedziała mi, że skoro nie znam muzyki Winehouse, to powinnam się z nią zapoznać, bo spodoba mi się. Poszłam za radą siostry. W necie muzyki pełno. Wsiadłam na youtube i wrzutę i faktycznie - spodobała mi się muzyka Winehouse.
Jak to dobrze mieć siostrę... Od jakiegoś czasu ja nie śledzę już rynku muzycznego na bieżąco. Kamisio i Łukasz mnie updateują, jeśli mi się coś spodoba. Rzadko to bywa, ale czasami coś do mnie dotrze.
Ostatnim moim odkryciem była Oceana. Ma naprawdę świetny krążek "Love supply". Większość utworów jest baaardzo świetnie zaaranżowanych i nawet nie jest on za bardzo monotonny.
No ale, skoro ja już zdążyłam poznać, jak śpiewa Oceana, to chyba każdy już ją musi znać. Z nią było podobnie - wystąpiła w Sopocie w zeszłym roku i Amelka (TAK!! AMELKA!) oglądała ten koncert ze swoją mamą. I po kilku dniach jechaliśmy w samochodzie z Amelką i Łukaszem, puszczaliśmy sobie po drodze piosenki. I Amelka zapytała czy nie mam tej piosenki "Cry cry" Oceany, bo ona widziała ją w telewizji i bardzo jej się spodobała. Nie pamiętam, jak dziecko to zakomunikowało, dość, że Łukasz bardzo dobrze załapał, o jaką piosenkę chodziło. Ja nie miałam pojęcia. I nie miałam piosenki w swoim (bardzo monotonnym i okrojonym) repertuarze samochodowym.
Dopiero kilka ładnych miesięcy po Sopocie odkryłam, że "Cry cry" mi się podoba. Łukasz przypomniał mi rozmowę z Amelką, co mnie zdumiało i doprowadziło do przekonania, że dziecko ma znacznie lepszy refleks, niż ja, jest o wiele bardziej zorientowane w tym, co się dzieje dookoła niej i zdecydowanie idzie z duchem czasu.
Mimo tego kontemplowałam niezrażona muzykę Oceana'y i między innymi jeździła ze mną do Warszawy i Mielca ostatnimi czasy. Wyparła nawet mój stały repertuar, w postaci płyty-składanki z moimi ulubionymi piosenkami, których słucham non-stop. Ostatnio jednak życie wróciło do normy i zamiast Oceana'y jeździ ze mną moja ukochana składanka. Ciekawe, swoją drogą, kiedy Łukaszowi odpadną uszy od słuchania w kółko jednego i tego samego. :)

Brak komentarzy: