niedziela, 6 lutego 2011

Narowisty rumak

Mój samochód ma ostatnio jakieś humory.
Miewa je w zasadzie co kilka tygodni, od jakiś 2 miesięcy. Co chwila coś się w nim psuje. Już nie mam siły.
Najpierw wysiadła chłodnica. W grudniu przed świętami.
Potem (i przedtem trochę też) coś nie łączyło i nie chciał palić. Nadal nie chce co jakiś czas i niestety nie jest to do końca naprawione, więc przejścia z nim mamy ciekawe.
Dzisiaj mi odpadł tłumik. Normalnie, zwyczajnie, po prostu mi odpadł.
Jakiś przedni tłumik. Nie znam się na tych badziewnikach, ale dopiero co (we wrześniu) Tata z Łukaszem wymienili mu cały tłumik. Cały - jakby się wydawało. Wydawało mi się źle, bo nagle odpadła mu jakaś przednia część, najwyraźniej nie wymieniona we wrześniu.
Nie wiem, jak to możliwe, ale tak wziął i zrobił. Odpadł i mało tego, że po dopadnięciu samochód zaczął pierdzieć, niczym stuningowany wyjec, to jeszcze odpadnięty tłumik ciągnął się pod autem i brzęczał na wybojach na asfalcie. Ale byliśmy widowiskiem w tym samochodzie! Wow! Wszyscy się za nami oglądali! :)
Historie z tym naszym rumakiem mamy nieziemskie, a najlepsze, że rumak miewa nastroje na psucie się zawsze wtedy, kiedy jest z nami w aucie jakaś dodatkowa osoba. Taka przypadkowa ofiara tych przypadków. Dzisiaj były to Ewa i Amelka. Miałyśmy taki babski pierdzący samochód. O dżizu....

1 komentarz:

Nomad pisze...

Fajnie się jeździ bez tłumika, też tak wracałem kiedyś z pracy :)