poniedziałek, 22 października 2012

Emocje zneutralizowane

No, nie ma to jak przyjaciółka z pakietem beztroskiego śmiechu!
Poszłam do Szwedki po pracy (i szybkiej rundce po sklepach, co by skompletować pakiet naprawczy) uzbrojona w puszki z piwem, pomarańczę i goździki. 
Zjadłam na kolację tuńczyka prosto z puszki i pomidora i zrobiłam nam grzańce. 
Pierwszego nawet nie poczułam, najwyraźniej tak się objawiło neutralizowanie moich emocji. Wsiąkł w nie chyba. Przy drugim już się wyluzowałam i wróciłam do normalności. W głowie mi nawet nie zaszumiał, za to w brzuchu mam jakieś przelewające się hektolitry płynów. Raczej jutro do pracy autem nie pojadę. No nic, studenci wrócili, więc MPK ma częstsze kursy autobków, coś tam się rano znajdzie, co mnie pod drzwi banku podwiezie.
Ogólnie więc wieczór nie dość, że  był wesoły i rozrywkowy, to jeszcze przyniósł mi sporo pożytku. 
Konkluzja z niego jest taka, że jednak lepiej mieć pozytywne podejście, niż negatywne, bo inaczej po śmierci negatywne myśli nas pogrążą i pożrą. Dla niewtajemniczonych - zgłębiam teraz założenia buddyzmu.
Ta koszmarna mgła w międzyczasie zaczęła opadać, niestety podejrzewam, że na auta i szosy, które potem skuje lodem przymrozek nad ranem. Kiedy wyszłyśmy przed blok było już cokolwiek widać dookoła. Co prawda zobaczyłam raptem rondo i ogrodzenie od budowanego właśnie posterunku policji, aczkolwiek nawet to jest jakimś postępem, bo w stronę "do Szwedki" szłam w jakiejś mlecznej zupie.
Podobno na koniec tygodnia ma być paskudnie i padać jakiś śnieg z deszczem i być zimno. Martwi mnie to, bo wybieram się do Warszawy na środę i czwartek z noclegiem i nie wiem, jakie mam zabrać opcje. Chyba raczej cieplejsze, niż zimniejsze.

Brak komentarzy: