- Zamierzam pisać bloga... - mówię do koleżanki. Siedzimy w kuchni, na porannej przerwie w pracy. Przeglądam właśnie gazetę leżącą tu od co najmniej dwóch tygodni. Kolorowy magazyn sprzed... pięciu lat! Inspirująca lektura, w sam raz, aby nadrobić zaległości w nowinkach z życia gwiazd, nowościach kosmetycznych, tudzież wydarzeniach kulturalnych... jeśli ktoś miał ostatnio amnezję! Raczej nie trafi się taki. Mimo tego ktoś z firmy zlitował się nad resztą pracowników i przyniósł stosik gazet, aby było czym się zająć jedząc lancz. Trzeba przyznać, że nie ważne czy gazety były na czasie, czy też odleżały swoje w kącie czyjegoś mieszkania - był to niewątpliwie akt miłosierdzia, bo nie ma nic gorszego, niż brak jakiejkolwiek rozrywki, kiedy nachodzi ta nieodparta chęć oderwania się na przerwie od tego co się w pracy robi. Jeśli akurat wyjdziesz na przerwę w takim momencie, kiedy kuchnia jest pusta i siedzisz samotnie nad kanapką, przeżuwanie nie jest odprężającym zajęciem. Samotność nie sprzyja trawieniu.
- Bloga... ? - słyszę odpowiedź rzuconą nieobecnym tonem, a może to było tylko echo ? - będzie co poczytać... - koleżanka przegląda inną gazetkę, rocznik 1999. Jeszcze lepszy niż moja. Ranking najpiękniejszych Polaków. Tylko, że ci szczególni Polacy w rankingu są raczej niepiękni. Artykuł (szumnie nazwane, zważywszy na minimum treści, maksimum zdjęć) budzi nasze żywe zainteresowanie. Przede wszystkim swoim nieodgadnionym zamysłem. Przerzucam się na jej gazetę i zaczynamy uważne studiowanie zestawienia. Mix polskich celebrities, którzy urodą nie grzeszą, a mimo tego ktoś zebrał ich zdjęcia razem i opatrzył takim tytułem ! Co za osobliwy gust... ! Zgodnie dochodzimy do przekonania, że był to przewrotny żart ze strony autora, zapewne kompletnie niezrozumiały dla bohaterów rankingu. Znaczna większość ludzi nigdy nie zakwestionuje swojego zwycięstwa - a znalezienie siebie ujętego w jakimś rankingu zapewne zalicza się do zwycięstwa - zwłaszcza, jeśli chodzi o rzecz tak newralgiczną, jak uroda. Kto nie chce być piękny? Zapewne próżność nie dopuściła, aby pytanie zmąciło dumę i radość z faktu, że teraz kilka tysięcy Polaków przyjmie za pewnik, że jestem jedną z najpiękniejszych osób w kraju. Tymczasem niektórzy nawet ładni nie są. No ale o gustach podobno... wiadomo co - albo raczej czego się nie robi.
QwasiRanking dostarcza nam sporo radosci i tym sposobem kwestia bloga zostaje kompletnie zignorowana i zepchnięta na piąty plan. Do tematu już nie wracamy. Do rankingu też nie.
***
Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem burzy emocjonalnej. Na sam start, zaraz po przyjściu do pracy podniosło mi się ciśnienie i to do poziomu krytycznego. To rozwiązało sprawę obudzenia się, dojścia do jako takiej przytomności i postawienia się do pionu, aby móc klepać bite 8 godzin w klawiaturę komputerka. Przynajmniej jedną rzecz miałam z głowy ! Nie, żeby to była przyjemna forma otrzeźwienia, ale zdecydowanie skuteczna. Lepsza niż kawa. Autor burzy w naszej - trzyosobowej w tej scenie - szklance wody, kompletnie się sytuacją nie przejął. Jak zawsze, kiedy dopiął swego, zupełnie nie wykazywał zainteresowania faktem, że to "jego" może kolidować z "czyimś innym". Klasyczny przypadek egoizmu.
Kilka godzin później dostałam od koleżanki linka do strony, gdzie wkurzeni (co jest mało powiedziane) ludzie mogą się wyżyć i wypisać do woli, nie przebierając w słowach. Posty zamieszczone na tym portalu są rozbrajające! To co w jednym momencie kogoś wkurzyło i doprowadziło do cichego, ukrywanego szału, mnie trochę później rozbawiło i doprowadziło do głośnego śmiechu.
Nie ma to jak spotkać towarzysza niedoli :)
Przez moment rozważałam opcję dołożenia swoich trzech groszy do tego interesu, ale dałam za wygraną. To co dzisiaj mnie wyprowadziło ze mnie i postawiło obok, zdecydowanie nie zmieściło by się w krótkim poście. Ale będę odwiedzać stronkę od czasu do czasu i zapewne przyjdzie taka chwila, kiedy się tam dopiszę. To taki wentyl bezpieczeństwa. Siedzisz w pracy, coś cię zdenerwuje - nie możesz się pozłościć, bo przecież jesteś w pracy, nie wypada, a masz ochotę zakląć, na czym świat stoi ! Ale przecież można wejść na stronkę i się wypisać. Ulżyć swojej złości.
Ciekawe co w tym jest takiego uspokajającego ? Może myśl, że ktoś to przeczyta ? I będzie kiwał głową ze zrozumieniem, po czym przytaknie"Dokładnie!".
Takie małe przewidywane pocieszenie. Marchewka na kiju, która koi nerwy.
W każdym razie idea tego portalu jest genialna w swojej prostocie. :)
- Bloga... ? - słyszę odpowiedź rzuconą nieobecnym tonem, a może to było tylko echo ? - będzie co poczytać... - koleżanka przegląda inną gazetkę, rocznik 1999. Jeszcze lepszy niż moja. Ranking najpiękniejszych Polaków. Tylko, że ci szczególni Polacy w rankingu są raczej niepiękni. Artykuł (szumnie nazwane, zważywszy na minimum treści, maksimum zdjęć) budzi nasze żywe zainteresowanie. Przede wszystkim swoim nieodgadnionym zamysłem. Przerzucam się na jej gazetę i zaczynamy uważne studiowanie zestawienia. Mix polskich celebrities, którzy urodą nie grzeszą, a mimo tego ktoś zebrał ich zdjęcia razem i opatrzył takim tytułem ! Co za osobliwy gust... ! Zgodnie dochodzimy do przekonania, że był to przewrotny żart ze strony autora, zapewne kompletnie niezrozumiały dla bohaterów rankingu. Znaczna większość ludzi nigdy nie zakwestionuje swojego zwycięstwa - a znalezienie siebie ujętego w jakimś rankingu
QwasiRanking dostarcza nam sporo radosci i tym sposobem kwestia bloga zostaje kompletnie zignorowana i zepchnięta na piąty plan. Do tematu już nie wracamy. Do rankingu też nie.
***
Dzisiejszy dzień upłynął pod znakiem burzy emocjonalnej. Na sam start, zaraz po przyjściu do pracy podniosło mi się ciśnienie i to do poziomu krytycznego. To rozwiązało sprawę obudzenia się, dojścia do jako takiej przytomności i postawienia się do pionu, aby móc klepać bite 8 godzin w klawiaturę komputerka. Przynajmniej jedną rzecz miałam z głowy ! Nie, żeby to była przyjemna forma otrzeźwienia, ale zdecydowanie skuteczna. Lepsza niż kawa. Autor burzy w naszej - trzyosobowej w tej scenie - szklance wody, kompletnie się sytuacją nie przejął. Jak zawsze, kiedy dopiął swego, zupełnie nie wykazywał zainteresowania faktem, że to "jego"
Kilka godzin później dostałam od koleżanki linka do strony, gdzie wkurzeni (co jest mało powiedziane) ludzie mogą się wyżyć i wypisać do woli, nie przebierając w słowach. Posty zamieszczone na tym portalu są rozbrajające! To co w jednym momencie kogoś wkurzyło i doprowadziło do cichego, ukrywanego szału, mnie trochę później rozbawiło i doprowadziło do głośnego śmiechu.
Nie ma to jak spotkać towarzysza niedoli :)
Przez moment rozważałam opcję dołożenia swoich trzech groszy do tego interesu, ale dałam za wygraną. To co dzisiaj mnie wyprowadziło ze mnie i postawiło obok, zdecydowanie nie zmieściło by się w krótkim poście. Ale będę odwiedzać stronkę od czasu do czasu i zapewne przyjdzie taka chwila, kiedy się tam dopiszę. To taki wentyl bezpieczeństwa. Siedzisz w pracy, coś cię zdenerwuje - nie możesz się pozłościć, bo przecież jesteś w pracy, nie wypada, a masz ochotę zakląć, na czym świat stoi ! Ale przecież można wejść na stronkę i się wypisać. Ulżyć swojej złości.
Ciekawe co w tym jest takiego uspokajającego ? Może myśl, że ktoś to przeczyta ? I będzie kiwał głową ze zrozumieniem, po czym przytaknie
Takie małe przewidywane pocieszenie. Marchewka na kiju, która koi nerwy.
W każdym razie idea tego portalu jest genialna w swojej prostocie. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz